piątek, 19 sierpnia 2022

Rozdział 7

 

Może po to spotykamy ból i mroki,
byśmy w ogóle byli w stanie współczuć i wspomagać?
— Wojciech Jankowski (anarchista), Dumki Jacoba



Przemierzali kolejne kilometry, biegnąc twardą, uklepaną glebą. Pogoda nie dopisywała, a nękające ich szarobure kłęby chmurne wskazywały, że nie zostało zbyt wiele czasu, aż przyjdzie ulewa.
— Musimy znaleźć schron — zarządził Itachi, rozglądając się na boki.
— Widzę opustoszały budynek na trzeciej — odpowiedział Kisame, wskazując dłonią na niewielki punkt.
— Biegiem! — Itachi pognał, a Sakura poczuła na sobie pierwsze wielkie krople deszczu. Momentalnie błyskawica przecięła nieboskłon. Coraz gęściej padało.
Z niewielkiego deszczu powstała potężna ulewa. Przekraczając próg dzisiejszego schronienia, Sakura była cała przemoczona. Charakterystyczny płaszcz organizacji lepił się do ciała, tak jak tunika i spodnie. Różowe włosy, przyklejone do czoła, niedbale odganiała. Oparła się o spróchniałą, drewnianą framugę. Zziębnięte ciało powoli wracało do normalnej temperatury. Nim zdążyła ustabilizować oddech, zauważyła Itachiego. Płaszcz odwiesił na wystającym gwoździu. Następnie wziął mokre ubranie i tak po prostu ściągnął. Sakura chciała krzyknąć, lecz dłonią Itachi zamknął jej usta.
— Jeżeli będziesz krzyczeć, zdradzisz nasze położenie — wyszeptał karcąco. Znowu poczuła, jak serce  pragnie wyskoczyć z piersi. Itachi chwycił kobiecy płaszcz i odwiesił na swoim.
Kisame wrócił, w ręku trzymając trochę drewna.
— W sąsiednim pomieszczeniu była klapa prowadząca do piwnicy. Powinno się przydać.
Ułożył stertę w pokrytym kurzem kominku. Pod osłoną nocy, rozpalili go i usunęli wszystkie potencjalne zagrożenia. Dostrzegła jak Uchiha wiesza przemoczone ubranie niedaleko ognia, a następnie poszedł w jego stronę Hoshigaki. Czuła się żałośnie, stojąc w przemoczonej, opiętej tunice.
— Zamierzasz wciąż moknąć? — zadał pytanie Kisame, uśmiechając się.
— Nie rozbiorę się przy was!
— Jak chcesz — Hoshigaki uniósł ręce w geście poddania.
— Powinnaś podejść bliżej kominka i się rozgrzać — mruknął Itachi, w ręku niosąc dwie butelki. — W piwnicy było jeszcze sake i trochę łososia.
Nie — słyszała głos w głowie, lecz pusty brzuch i zimno, powodujące drgawki, zmusiły ją do podejścia bliżej. — Nie warto się poddać.
Wewnętrzny głos rozsądku starał się przeciwstawić pragnieniu ogrzania. Jednak czy rzeczywiście musiała się z nim męczyć? Podeszła do siedzących przy zapalonym kominku mężczyzn.
— Odwróćcie się — rzekła stanowczo, chwytając róg przemoczonej tuniki.
— Przecież będziesz siedziała przy nas bez ubrania, więc dlaczego? — wtrącił Kisame, z nieukrywaną radością.
— Nie chcę, byś sobie wyobrażał, że rozbieram się dla ciebie, Hoshigaki — warknęła i ponagliła, by się odwrócili. Zrezygnowany Kisame mozolnie odwrócił się, a Itachi chwycił go i wstał, po czym skierowali się do ubrań, a później do wyjścia. Uchiha chciał uszanować kobiece zdanie, za co Sakura była mu wdzięczna.
— Ale przecież... — jęczał Kisame.
— Sprawdzimy, czy nikt nas nie odnalazł — nakazał Itachi, ubierając w połowie wyschnięte spodnie i koszulkę. Następnie zmierzył towarzysza wzrokiem.
— Jak chcesz, kapitanie — odpowiedział Hoshigaki, akcentując ostatni wyraz i założył swój strój.
Kiedy wyszli, a ich nieobecność potwierdził odgłos zamykanych drzwi, Sakura płynnym ruchem pozbyła się przemoczonego odzienia. Z początku poczuła na skórze zimny wiatr, lecz podchodząc bliżej ognia, dreszcze przyjemnego ciepła rozlały się po organizmie. Patrzyła w ogień, zastanawiając się, co się teraz dzieje w Konosze i czy ktoś jeszcze ruszył na jej poszukiwania? Usiadła, podkulając nogi pod brodę, a z włosów ciekły jej pojedyncze krople.
— Ciekawe czy Naruto jest cały? — westchnęła.

*

Podszedł do bramy i zawahał się, kładąc dłoń na wygiętych prętach. Pierwszy raz zakradał się do gabinetu hokage i zdawałoby się, że przejdzie niezauważony.
— Czego chcesz od czcigodnej?
Kakashi Hatake stał na dachu budowli, w ręku trzymał książkę, a oczekujący wzrok wbił w dawnego ucznia. Od powrotu do wioski minęło kilka tygodni, w których Naruto nie zdążył spotkać jōnina. Przełknął ślinę, nie wiedząc, co powinien zrobić.
Cholerny Kakashi — pomyślał i przeskoczył metalowe ogrodzenie.
— To nie ma z mistrzem nic wspólnego — powiedział, starając się brzmieć naturalnie. Zaskoczony swym zachowaniem, przypomniał sobie słowa Sasuke wielokrotnie wypowiedzianych w jego stronę.
— Zapytam jeszcze raz — powiedział Kakashi, tarasując drogę Uzumakiemu. — Czego chcesz od czcigodnej?
Naruto nie miał siły się kłócić z nauczycielem, nie chciał również używać siły. Przez te wszystkie lata poza wioską zyskał na sille, lecz byłby dalej głupcem, gdyby chciał walczyć z Kakashim. Przystał i spojrzał w ciemne oczy mistrza.
— Babunia nie chciała powiedzieć, dlaczego nie ma Sakury w wiosce — gniewnie wyrzucił z siebie, mrużąc oczy. — Nikt nie chce mnie oświecić, zbywając słowem misja. Potrafię poznać kłamstwo i wiem, że to nie misja jest powodem absencji Sakury w wiosce.
— Sakura Haruno zdezerterowała — wyrzucił z siebie ponuro Kakashi. — Nie próbuj jej siłą sprowadzić do wioski.
— Ale ja...jak to?
Lazurowe tęczówki rozeszły się, wyglądem przypominające wielkie talerze. Twarz Kakashiego nie zdradzała żadnych uczuć, a Naruto wciąż w osłupieniu stał starając się nie spaść z dachu.
— Przecież Sakura - chan w życiu nie opuściłaby wioski — powiedział, jakby na pokrzepienie samego siebie.
— Też tak myślałem. Jednak oprócz dezercji, informator Konohy potwierdził, że wstąpiła do Akatsuki. Jest poszukiwana żywa lub martwa.
— Nie możliwe, to nie jest prawda. Sakura - chan nigdy by tego nie zrobiła.
— Czasami ludzie, których wydaje się, że znamy, sprawiają tylko takie wrażenie. Nie było cię w wiosce przez kilka ładnych lat. Każdy poszedł w inną stronę i musisz to zaakceptować.
Kakashi odszedł, pozostawiając Uzumakiego samego. Nic się nie wydarzyło. Naruto stał na dachu, osłupiały i przerażony. Nie mogąc uwierzyć w słowa Hatake, skierował się do gabinetu hokage. Musiał dostać potwierdzenie słów jōnina.
Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że Sakura wstąpił w szeregi Akatsuki, organizacji, która będzie polować na Bijū, pomyślał by, że postradał zmysły. W świecie ninja wszystkiego można było się spodziewać, lecz Sakura była jedną z niewielu osób, którym ufał.
Na pewno ktoś musiał ją do tego zmusić — pomyślał hardo, a następnie przeskoczył wprost do pokoju hokage.
Był pusty. Naruto zaczął szukać, przeglądać papiery. Otwierał niedbale zwoje, wertował karki, które porozrzucane lądowały na posadce.
— Uzumaki! — krzyknęła Tsunade, która weszła do gabinetu.
— Gdzie jest Sakura - chan?!
Doskoczył do kobiety, nim zdał sobie sprawę, że jego zachowanie jest nie na miejscu. Nie dbał właściwie o to. Chciał się dowiedzieć prawdy. Bez względu na to, czy musiał to siłą wyciągać z przywódcy wioski.
— Sakura Haruno jest członkiem niebezpiecznej organizacji Akatsuki — warknęła. — A teraz spieprzaj i nawet nie waż się opuszczać wioski. To rozkaz.
— Jak mogłaś pozwolić jej odejść?!
— Naruto zważaj na ton — uspokajał go, stojący za plecami Tsunade, Jiraya.
— W dupie mam to wszystko. Ona ci ufała — krzyczał Uzumaki, gestykulując rękoma. — Na pewno nie odeszła bez przyczyny. Zapewne została porwana!
— Jōnin Kakashi Hatake potwierdzi, że dobrowolnie odeszła! — krzyknęła Tsunade, uderzając w biurko, które złapało się na pół. — A teraz wypierdalaj z tego gabinetu gówniarzu. Masz zakaz opuszczania wioski, albo także znajdziesz się w księdze bingo, jak twoi przyjaciele z dawnej drużyny!
Naruto nigdy nie widział tak zdenerwowanej hokage. Wiedział, że Babunia miała temperament, lecz nie posuwała się do tak ordynarnych słów. Był wściekły, więc odwrócił się i walnął dłonią w leżące obok kartony. Nim zniknął, Tsunade zaważyła na podłodze pogniecione stare zdjęcie Sakury, której za pomocą medycznego ninjutsu, pierwszy raz udało się ożywić zmarłą rybę.
— Miej na niego oko, Jiraya — wyszeptała, zasiadając za zniszczonym biurkiem. Odchyliła głowę i zamknęła oczy. — Boje się, że zrobi coś głupiego.
— Nigdy mu nie przejdzie, dobrze wiesz.
— Jednak musimy go chronić, a kolejna dezercja tylko spowoduje, że Naruto będzie łatwym celem dla Akatsuki.
Ropuszy Mędrzec pożegnał się z hokage i ruszył za młodzieńcem. Doskonale zdawał sobie sprawę, gdzie go odnajdzie.

*

Drzwi otworzyły się, dając odgłos charakterystycznego skrzypnięcia. Sakura ubrała się i spojrzała na wchodzącego Kisame, który znów przemoczony, podszedł do dogasającego ognia. Podłożył kolejne drewno i po chwili ogień wezbrał na sile.
— A gdzie Itachi? — zapytała nieśmiało, poprawiając na sobie tunikę, która zdążyła wyschnąć.
— Już się stęskniłaś? — zaśmiał się Kisame, poruszając charakterystycznie brwiami góra-dół.
— Wal się.
— Jeżeli proponujesz, to z przyjemnością.
— Mówił ci ktoś, że jesteś cholernie irytujący?
— Nie tak często jak tobie.
Sakura spojrzała z nieukrywanym gniewem na towarzysza. Wiedziała, że mówi o sytuacji, w której Itachi kilkakrotnie jej powiedział te słowa. A zważając, że Itachi był bratem Sasuke, przestała się tym przejmować. Jeden i drugi był siebie wart.
— Za chwile wróci, poszedł po dodatkowe zapasy jedzenia — wypowiedział szybko Hoshigaki i pogłaskał swój miecz. Samhada nie była zwyczajną bronią. Zdawałoby się, że również jak ludzie odczuwa emocje i pragnie bliskości.
Po chwili drzwi znowu wydały charakterystyczny odgłos, więc Sakura spojrzała na stojącego w progu Itachiego. W rękach trzymał kilka ryb, które sprawnie przyrządził, aby mogli upiec na ogniu w kominku.
— O świcie powinniśmy ruszyć dalej — wypowiedział spokojnie, kończąc swoją kolację.
— Jeżeli pogoda pozwoli — dodała Sakura, powstając z miejsca i kierując się do łazienki.
Lodowata woda orzeźwia umysł, zwłaszcza po ciężkiej przeprawie i spotkaniu znajomych. Sakura nie potrafiła zapomnieć wyrazu twarzy Lee, kiedy hardo oznajmił, że zabierają ją do wioski. Choć nie chciała ich krzywdzić, nie mogła tak po prostu wrócić. Nikt nie rozumiał, co właściwie zaszło w jej życiu, ani dlaczego postanowiła opuścić Konohe. Żaden z przyjaciół nie znalazł się w tak trudnej sytuacji. Nie była już słabą dziewczynką, która płacząc starała się przebrnąć przez drugi etap egzaminu na chunnina. Ciężką pracą zastępowała godziny spędzone na bezsensownych myślach, które wypełniał on — beznadziejny mieszkaniec jej serca, ukochany za którego była w stanie oddać życie. Czy ktoś potrafił ją zrozumieć?
Wróciła do salonu. Wartę przejął Itachi i dziękowała losowi, że Hoshigaki już smacznie chrapał. Nie chciała znów znosić jego, przepełnionych fatalnym poczuciem humoru, słów. Uchiha kiwnął jej głową, a potem pozwolił by spoczęła na podłodze. Zmęczona zasnęła.

— Sasuke nie odchodź! — krzyczała stojąc na kamienistej drodze, jedynej, która prowadziła do bramy wioski. Młody użytkownik sharingana prychnął z odrazą i wyminął stojącą bez ruchu. — Jeżeli będziesz u mojego boku sprawię, że każdy twój dzień będzie szczęśliwy. Kocham cię bardziej niż cokolwiek na tym świecie! Zrobię dla ciebie wszystko!
Uchiha zatrzymał się, nie racząc nawet spojrzeniem. Stał beznamiętnie na drodze, a czarne kosmyki powiewały na chłodnym wietrze jesiennego wieczora.
— Zacznę krzyczeć! Będę krzyczała tak głośno! Na pewno usłyszą!
— Sakura — wyszeptał momentalnie stając za jej plecami.


— Sasuke! — krzyknęła i powstała do siadu, nim dotarło do niej, że to tylko sen. Kolejny koszmar tamtego dnia. Zaspanym spojrzeniem rejestrowała otoczenie i ujrzała czarne tęczówki, wiercące zbyt głęboką dziurę w środku ciała.
— Sakura? — zapytał łagodnie Itachi. — To tylko zły sen.
Nie potrafiła ocenić, czy Uchiha wskazuje pierwszy raz oznaki zwykłej, ludzkiej empatii, czy wzmianka o bracie tak go poruszyła? Zawstydzona zamilkła.
Itachi wciąż trzymał jej ramiona, a dotyk palców powodował gęsią skórkę. Było coś w tym intymnego i zawstydzającego, więc szybko powstała z futonu. Poprawiła tunikę oraz różowe włosy. Powoli opanowała przyśpieszony oddech i poczuła suchość w gardle.
— Przyniosłem wodę z pobliskiej studni, jest przy wejściu — mężczyzna wskazał dłonią w kierunku drzwi.
— Musze się napić — odpowiedziała i wyminęła chłopaka. — Uchiha?
— Huh?
— Nikomu ani słowa — warknęła smutno. — Inaczej własnoręcznie cię zabiję.
Itachi zaśmiał się cicho, a następnie skinieniem głowy zapewnił, że będzie milczał. Choć wiedział, że Sakura nie mogłaby go zabić, nie był osobą interesującą się życiem innych.
Uśmiechnął się do siebie, lecz kunoichi nie mogła tego zobaczyć. Wtedy pierwszy raz poczuł, że znowu zaczyna mieć uczucia.

*

Mijały tygodnie, w których Sakura coraz bardziej zbliżała się do Itachiego. Powracając z długotrwałej misji, nie mieli zbyt dużo czasu na odpoczynek, ponieważ wysłano ich na kolejną, a później jeszcze jedną. Chociaż irytowało ją czasem poczucie humoru Kisame, a raczej jego brak, nie komentowała jego żartów i po prostu patrzyła obojętnym wzrokiem.
Itachi z każdym dniem pokazywał jakim jest wspaniałym wojownikiem i strategiem, starając się, aby każda z misji była wykonana prawidłowo i dostatecznie szybko.
Czasami udało się Sakurze odnaleźć go przechadzającego się w samotności i trenującego, niekiedy był szczęśliwy lub smutny, okazując swe prawdziwe oblicze. Tamtego dnia spotkała go nad jeziorem, siedział na kamieniu, który doskonale znała. Stopy miał zanurzone w wodzie, delikatnie nimi machając, patrząc na nieidealną poświatę księżyca
— Jesteś dzisiaj smutny Itachi — przystanęła obok, opierając się o jeden z konarów. Chociaż wiedziała, że Uchiha nie odpowie na to pytanie, które raczej było tylko twierdzeniem. Jednak chciała wiedzieć, co dręczy jego głowę. Poznała go na tyle, żeby wiedzieć jaką jest osobą. Powoli, dzień za dniem pozbywał się maski obojętności.
Nie dostała odpowiedzi, więc przysiadła się bliżej, zajmując znajdujący się obok kamień. Ściągnęła sandały i zanurzyła opuchnięte stopy na chwilę w jeziorze. Był już marzec, a woda była tego dnia wyjątkowo chłodna.
— Wiem, że nie lubisz mówić zbyt wiele i uważasz, że tak jest lepiej... — zaczęła spoglądając na współtowarzysza. — Jednak wiedzę, że coś cię trapi i chciałabym ci pomóc.
— Czy przypominasz sobie, kiedy włamałaś się do mojego pokoju? — powiedział po chwili ciszy. Sakura skinęła pokornie głową, ponieważ wciąż było jej wstyd za niezachowanie prywatności mężczyzny. — Było tam małe zdjęcie. Jesteś bystra, więc z pewnością możesz się domyślić, że zależało mi na tej kobiecie.
— Więc dlatego mówiłeś, że ból utraty jest czymś okropnym? Nigdy jej nie widziałam w wiosce.
— Bo nie mogłaś jest spotkać — odparł ponuro. — Ciężko trafić na kogoś, kto nie żyje.
— Czuję, że to smutna historia.
— Izumi pochodziła z klanu Uchiha, a doskonale wiesz, co stało się ze wszystkimi członkami tego rodu.
— Zabiłeś ich — wyszeptała, a Itachi westchnął. — Jednak musiał być jakiś powód, prawda
— Pamiętasz, kiedy zagroziłaś, że mnie zabijesz, jeżeli tylko komuś powiem, że śnił ci się Sasuke? — Sakura pokiwała głową. — Jeżeli komuś zdradzisz, to co powiem, to będę ja musiał cię zabić. Rozumiemy się?
Pokiwała głową na znak akceptacji. Jeszcze nigdy nie była tak przerażona, ponieważ Itachi Uchiha miażdżył ją wzrokiem sharingana. Czerwone tęczówki przepełniał gniew. Starała się wytrzymać, a cała historia klanu, jak grom z nieba, ukazała się w zamkniętej iluzji.
Widziała wszystko, ogromny ból, który przepełniał tamtego dnia dzielnicę klanu Uchiha. Sakura stała jakby na środku drogi i przyglądała się masakrze, która przedstawiona była aż zbyt realistycznie. Widziała ciała dorosłych, mężczyzn, kobiet, zakrwawione twarze, oczy rozchylone w niedowierzaniu.
— Bracie, dlaczego? — spojrzała na koniec ulicy, na której znajdował się mały chłopiec. Twarz rozpoznałaby wszędzie, pomimo dziecięcego wyglądu. Na przeciwległym końcu dostrzegła postać Itachiego. Sharingan błyszczał w ciemności, a ubrany był w strój ANBU, z maską w ręce.
— Ponieważ chciałem sprawdzić, jak jestem silny — głos Itachiego nawet nie zadrżał, a sprawiał tylko cierpienie niewinnemu chłopcu. Sakura chciała podbiec, przytulić i wytłumaczyć wszystko Sasuke. Z całej swej siły miała ochotę uderzyć Itachigo, za to wszystko co zrobił. Kiedy zbliżyła się do starszego z braci, dostrzegła, że powróciła do jeziora i dwóch kamieni.
Itachiego nigdzie nie było.
— Cholerny Uchiha! — warknęła i starała się złapać miarowy oddech.





Od K: Po dość długiej nieobecności i zastrzyku motywacji, które dostałam od Talon postanowiłam opublikować rozdział siódmy. Jeszcze tylko trzy rozdziały i koniec tej historii która mam nadzieję trzyma się kupy i choć trochę Was ucieszy. Przy okazji pozostawię Wam jeszcze reklamę bloga, którego wraz z Talon tworzymy, a do którego może będziecie chcieli zaglądnąć: 




Czasem trzeba się po prostu odprężyć — usiąść przed laptopem z gorącą herbatką i na spokojnie przeczytać interesujące nas teksty. Lecz nie zawsze jesteśmy w stanie znaleźć coś odpowiedniego dla nas. Unravel the Freedom jest jedynie niewielką częścią blogosfery w której fani kultury azjatyckiej mają możliwość przeczytania różnych fanfiction z ukochanych uniwersum. Znaleźć tam teksty poświęcone postaciom z anime/mang, ale również i koreańskim idolom.

zainteresowany? klik







1 komentarz:

  1. Nie mogę w to uwierzyć, że urwałaś w takim momencie! Jeju... Tylko trzy rozdziały i koniec? Chcę się już dowiedzieć, jak potoczy się historia Itachi'ego i Sakury w tym opowiadaniu... Nie wiem co o nich myśleć, naprawdę... Co Sakura zrobi z tą wiedzą? Za dużo pytań, a odpowiedzi dopiero w kolejnych rozdziałach! T^T

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥