sobota, 26 lutego 2022

Rozdział 4

 

Oto cała ironia losu. Doskonale zdawałam sobie sprawę z możliwych zagrożeń, wiedziałam, co może się nam przytrafić, ale naiwnie sądziłam, że wszelkie zło będzie nas omijać z daleka.
— Scarlett MccGwire, Kochać mordercę



W dzieciństwie Sakura miała zwyczajne pragnienia. Chciała mieć mniejsze czoło. Chciała mieć przyjaciół. Chciała by Sasuke ją docenił i pokochał. Kiedy ją pytano, kim zostanie, gdy dorośnie, bez chwili namysłu odpowiadała, że shinobi. Dlaczego? Ponieważ Sasuke chciał zostać ninja. Więc, gdy za każdym razem odpowiadała z dumą, że wstąpi do akademii, by zostać wspaniałą kunoichi, rodzice przechwali się sąsiadom: Nasza córka będzie najlepszą ninja. Właśnie wstępuje do akademii!
W tamtych czasach posiadała długie, lśniące włosy, które zapuszczała ze starannością dla Sasuke. Wracając z akademii przysiadała z książką i uczyła się, by zostać najlepszą. Chociażby się paliło i waliło, zawsze dostawała piątki z egzaminów i sprawdzianów. Była ambitna, zdeterminowana i naiwna. Chociaż patrząc na to z perspektywy lat, obecnie zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiedziała, co chce w życiu osiągnąć. Teraz uważała, że pytanie zadawane dzieciom: kim zostaniesz, gdy dorośniesz? było nieodpowiedzialne i zbyteczne.
Od kiedy została uczennicą piątej hokage, rodziców rozpierała duma, jeszcze większa, niż podczas przechwałek w jej dzieciństwie. Uśmiechała się sztucznie, kiedy wszyscy pytali, jak znosi trudy treningów i kłamała, że uwielbia spędzać czas z panią Tsunade. Bywało, że dni przemijały beznamiętnie, każdy taki sam, aż pogubiła się w ich rachubie. Nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pominęła uroczystość zaślubin córki sąsiadki, czy coroczną wyprawę na kemping razem z Ino i Ten Ten.
Nie wiedziała wszystkiego o życiu, czy co przyniesie jej przyszłość. Sunęła się z każdym rokiem, starała się przetrwać pomimo ogarniającego ją trudu egzystencji, naznaczonym cierpieniem i bólu utraty najbliższej jej osoby. Znała jednak siebie. Pani Tsunade nauczyła ją ciężko pracować, często się śmiać i dotrzymywać słowa. Powtarzała, że nie powinna nigdy pójść w jej ślady, ani zbyt wcześnie sięgać po alkohol. Przestrzegała ją przed wielkimi marzeniami i światem, który poza Konohą, potrafił być okrutny. Przekazała też, że musi zawsze samodzielnie myśleć i korzystać z własnego głosu.
Będąc shinobi, żyła w świecie dramatów i intryg. Słuchała się nauczycieli i przełożonych, szkoliła z medycznego ninjusu. Rzadko wychodziła na dwór, spędzając większość czasu w bibliotece. Snując wąskim korytarzem, pośród wielu regałów, szukała kolejnej księgi do pochłonięcia. Starała się być silna, podczas, gdy Naruto trenował poza wioską. Czasami, przyglądając się pejzażom za oknami, zastanawiała się, co blondyn robi i czy w dalszym ciągu żyje. Wmawiała sobie, że przecież jest z nim czcigodny Jirayia, więc nic złego mu się nie przytrafi. Miała nadzieję, że również szybko opanuje nowe nauki.
Z biegiem czasu przestała marzyć o idealnym życiu u boku Sasuke, decydując się na samotność. Znajomi obserwowali jej wewnętrzną zmianę i martwili się, kiedy w raz z upływem lat, odwracała się i izolowała. Czasem nie sposób było dostrzec sygnałów upadku, zwłaszcza u siebie samego. Nie miała pojęcia, że przez swoją obojętność, straci przyjaciół. Już nawet nie wiedziała, czy u nich wszystko w porządku.
W pewnym momencie z rozmyślań wyrwał ją odgłos pukania do drzwi. Nim zdążyła powstać z futonu, wysoka postać Kisame, stanęła w powstałej szparze uchylonych drzwi.
— Zawsze jesteś taki niecierpliwy? — poirytowana podeszła do mężczyzny. Do nozdrzy doszedł ją tytoniowy zapach i zdążyła zrozumieć, że Kisame wrócił z przysłowiowej fajki.
— Wszyscy uciekli na misje, nawet sam przywódca — rzucił beztrosko. — Razem z Itachim planujemy wieczór gier, aby nie było zbyt nudno. Możesz dołączyć jeśli chcesz. 
Wzruszyła ramionami, spoglądając jak mężczyzna odwraca się i znika na końcu korytarza. Zastanawiała się, dlaczego chcą zrobić wieczór gier i od kiedy kryminaliści mają takie upodobania? Nie zdecydowała się odmówić, ponieważ wciąż miała w głowie słowa Sasoriego. Musisz bardziej go poznać, by coś od niego wyciągnąć. Może jednak ten wieczór dostarczy jej kilka potrzebnych informacji?

*

Stojąc pod chłodnym wodospadem, zaczął wspominać swoje dziecięce lata. Pewnego dnia, jego zwykle opanowany i beztroski brat, zaczął się zamartwiać i znikać. Sasuke nie był w stanie dokładnie określić daty, ani dlaczego to się zaczęło, lecz wiedział, że Itachi, zawsze kochający, starszy brat, stał się nerwowy i czujny, jakby przeczuwał nadchodzącą apokalipsę. Obecnie wmawiał sobie, że już wtedy kłócili się z ojcem.
Z biegiem czasu nieobecność Itachiego była już codziennością, a wszelakie wymówki Sasuke nie traktował poważnie. Irytowało go zachowanie brata, więc nauczył się sam szkolić i trenować. Może dlatego przywykł, do bycia w samotności?
Lodowata woda pieściła jego obolałe mięśnie. Czuł, jak wraz ze spływającymi kroplami, schodzi z niego drażliwość i smutek. Posiniałe i pomarszczone dłonie dały znać, że najwyższa pora wrócić na ląd, a dochodzące z oddali kobiece odgłosy, oznajmiały, że do wodospadu zbliża się Karin.
Założył spodnie i koszule. Przepasał się sznurem i zapiął sandały. Miecz Kusanagi schował do pochwy, a następnie ruszył okrężną drogą do kryjówki. W jego umyśle wciąż kotłowało się wiele myśli i spraw do załatwienia. Coraz częściej myślał o zbliżającej się możliwości zabicia brata, lecz najpierw musiał pozbyć się Orochimaru. Kiedy kilka tygodni temu spotkał czerwonego lalkarza, postanowił nie działać na oślep. Pomimo swojej niechęci do obcych, postanowił, że zaufa temu mężczyźnie. W końcu nie miał zbyt wiele do stracenia.
— Sasuke? — Karin zagrodziła mu drogę, poprawiając czerwone okulary. 
— Czego chcesz? — odparł lekceważąco.
— Jak zawsze jesteś taki chłodny.
Kobieca dłoń spoczęła na jego ramieniu przyciągając go do siebie. Obserwował z rozbawieniem, jak Uzumaki stanowczo zbliża swoje usta i całuje go. Nie odwzajemnił pocałunku. Z cynicznym uśmiechem odsunął ją od siebie.
— Skończyłaś?
— Pozwól mi się kochać — załkała żałośnie. — Jeżeli będziesz u mojego boku sprawię, że każdy twój dzień będzie szczęśliwy. Kocham cię bardziej niż cokolwiek na tym świecie. Zrobię dla ciebie wszystko! 
— Zabawne, chyba ktoś już mi to obiecywał.
Postawił krok, a za nim następny, pozostawiając Karin w tyle. Nie potrzebował jej, nie chciał jej. Ten pocałunek nie był smaczny, nie był też odpychający. Był zwyczajnym pocałunkiem. Pogrążony we wspomnieniach, odszedł do kryjówki, a następnie przeszedł na salę treningową
— Sasuke-kun?
— Orochimaru! Naucz mnie kolejnej techniki — wypowiedział beznamiętnie i zamknął drzwi sali.

*

No dobra — mruknęła do siebie nerwowo, kiedy stanęła pod drzwiami głównego pokoju, który był swego rodzaju salonem. Najpierw miała odpuścić i pozostać w swoim pokoju, lecz doskwierająca jej samotność, skierowała ją w stronę tego pomieszczenia. Delikatnie pchnęła drzwi i ujrzała zaciemniałe pomieszczenie. Na jego środku stał okrągły stół, z krzesłami odpowiadającymi liczbie członków organizacji.
— Jednak się zdecydowałaś? — Kisame spojrzał w jej stronę. W jednej ręce trzymał miskę z chrupkami, drugą zajętą miał butelką piwa.
Pokiwała głową na znak potwierdzenia i usiadła na jednym z krzeseł. Obserwowała ukradkiem Itachiego, który wylegiwał się na skórzanej, czarnej kanapie. Jego długie włosy spoczywały na odsłoniętej klatce piersiowej. Oddychał miarowo i spokojnie, a oczy miał zamknięte.
Sakura musiała z całej siły zacisnąć szczęki, aby nie krzyknąć ze zdumienia, kiedy Uchiha powstał z kanapy. Ubrany był tylko w czarne, dresowe spodnie. Naga klatka piersiowa zachwycić mogła każdego, zwłaszcza, że była proporcjonalna i wytrenowana. Obserwowała każdy zarys mięśni brzucha. Widziała jak oddycha, już szybciej niż przedtem i jak mija ją obojętnie. Pachniał wodą po goleniu i gdyby tylko mogła, z pewnością by go zatrzymała.
— Itachi mógłbyś założyć koszulkę? Tutaj jest nieletnia kobieta — naśmiewał się Kisame, a policzki Sakury przybrały delikatny odcień purpury. Starała się je ukryć pod różowymi kosmykami.
— Myślę, że jako medyk, widziała nie jedną klatkę piersiową — odpowiedział. — Więc będę chodził, jak mi się podoba i  w czym mi się podoba.
Zdaniem Sakury powiedział to stanowczo zbyt luzacko, zwłaszcza jak na siebie. Dotychczas w jej towarzystwie Itachi był stanowczy, surowy i zdystansowany. Czując na sobie wzrok mężczyzn, Sakura wzięła do ręki stojącą na stole butelkę piwa, otworzyła ją szybko i upiła łyk. Nie chciała wchodzić w konwersację, szczególnie dotyczącą męskiego ciała.
— Mamy piwo butelkowane, wino czerwone i sake — oznajmił Kisame wskazując na stojącą obok kanapy szafkę. Sama Sakura dziwiła się, że w organizacji ktoś pomyślał o alkoholu. — Jednak chyba już wybrałaś co pijesz.
Nie odpowiedziała. Pociągnęła raz jeszcze napoju z butelki, oblizała spierzchnięte usta i stwierdziła, że chmielowy alkohol jest dosyć przyjemny. Starała się opanować i lekceważąco spojrzeć w kierunku Uchihy. Obserwowała jak nachyla się koło szafki i wyciąga czarkę. Czyżby dzisiaj spuścił się ze smyczy wiecznego zdystansowania? Położył czarkę na stole, siadając naprzeciwko Sakury i natychmiastowo zapełnił ją sake. Opróżnił jej zawartość, buńczucznie spoglądając w jej oczy. Czarne tęczówki intensywnie wywierały na niej dziwne uczucie zmieszania, lecz ostatecznie poddała się i odwróciła wzrok.
Miała tyle pytań. Natłok myśli zaczął ją przytłaczać, a gdy Itachi znów opróżnił czarkę, czuła się jakby w potrzasku. Mężczyzna wciąż bacznie się jej przyglądał.
— Jadeit twoich tęczówek jest rzadko spotykany, zwłaszcza w tych rejonach — przerwał chwile ciszy. — Ogólnie szacuje się, że zielone oczy są najrzadsze na świecie i posiada je jedynie 1-2% społeczeństwa.
— Nie wiem, skąd masz takie informacje? — upiła następny łyk piwa, spoglądając na mężczyznę. Następnie poirytowana zagryzła wargę.
— Dużo czytam — uśmiechnął się buńczucznie. Upił kolejną czarkę i spojrzał na jej usta.
— Nigdy się nie zastanawiałam nad kolorem moich oczu. Są jakie są, ojciec miał takie same.
— I znowu geny — westchnął pociągając kolejny łyk. — Można odczytywać z nich wszystko. Wiesz, że oczy są odzwierciedleniem duszy?
— Więc powinnam mieć czarne, takie jak twoje.
— Nie pochodzisz z tak szatańskiej rodziny jak moja, więc nie możesz mieć takich.
Sakura wyczuła w jego głosie pewnego rodzaju nutkę smutku, lecz Itachi nie dał po sobie poznać by coś było nie tak. Może znając ostateczną historię klanu Uchiha, podświadomie wyobrażała sobie smutek? Ostatecznie Itachi opróżnił samodzielnie całą butelkę sake.
— Więc potrafisz czytać z oczu? Co moje mówią?
— Zapewne przeżyłaś jakąś traumę lub zawód miłosny. Zamartwiasz się czymś, zastanawiasz nad czymś i pożądasz czegoś. Ale przede wszystkim masz zbyt naiwne spojrzenie.
— Naiwne? — oburzyła się, dopijając kolejną butelkę piwa.
— Gołąbeczki jestem — do pomieszczenia wszedł Kisame, jak zawsze pachnący papierosem. — Wybraliście w co zagramy?
— Sakura chce zagrać w: prawda czy fałsz?  — Itachi powstał z miejsca i skierował się na kanapę. Obserwowała go bacznie, z nieukrywaną złością. Gdyby spojrzeniem można mordować, zapewne Itachi Uchiha już by nie żył.
— Mnie tam odpowiada — Kisame pochwycił piwo i wyrzucił kapsel na stół. Wcześniejszą butelkę postawił na ziemi. 
— Haruno wciąż będziesz się izolować?
— Chyba jesteś ostatnią osobą, która może mówić coś o izolacji, Uchiha — warknęła i powstała z krzesła. Postanowiła jednak całkowicie się nie podporządkować, więc powolnym krokiem skierowała się w stronę kanapy. Spokojnie rozpinała zapięcie tuniki, zwalając winę na panujący w pomieszczeniu gorąc. Kisame z zaciekawieniem przyglądał się jej sylwetce.
— Tylko dwa guziki? — rzekł oburzony. — Jak ci tak gorąco to dla mnie możesz się wszystkiego pozbyć.
— Jesteś zboczeńcem Hoshigaki.
Delikatnie uderzyła niebieską czuprynę, by ostatecznie zająć miejsce na przeciw Itachiego. Chociaż wbrew temu co mówił Uchiha, nie zaproponowała tej gry. Obecnie była nawet zadowolona z takiego obrotu spraw. Czyż właśnie zasady nie pomogą chociaż trochę poznać tajemnice Itachiego z Sharinganem?
Obserwowała, kiedy Kisame pochwycił butelkę i zaczął kręcić. Po chwili przedmiot wskazał na kobietę, a na twarzy Hoshigakiego wymalował się buńczuczny uśmieszek.
— Jesteś dziewicą?
Sakura zakrztusiła się wypijanym właśnie piwem. Mógł zadać jej każde z pytań, zaczynając od tych normalnych, a ten odpalił największe działa. Jednak czego mogla się po nim spodziewać? Już od samego początku zauważyła, że Kisame na piedestale swoich zainteresowań ulokował uniesienia seksualne. Prowokacyjnie poruszył brwiami, dając jej do zrozumienia, że albo powie prawdę, albo i tak rozszyfrują kłamstwo.
— Tak — słowa przyszły przez gardło zdecydowanie zbyt łatwo niżby chciała. Jednak przecież nie uważała, żeby to było coś złego. W końcu każdy w Konosze wiedział, że czeka na powrót Sasuke. Pomimo okazywanego jej zainteresowania przez innych mężczyzn, nie potrafiła chociażby złapać ich za rękę, pocałować, a przede wszystkim pójść z nimi do łóżka. Beznadziejnie zakochana wyczekiwała, tęskniła, pragnęła.
— Jak chcesz możemy to zmienić — Kisame poruszył raz jeszcze brwiami.
— Wykorzystałeś swoją kolejkę — Itachi skarcił go ostro, nalewając sobie czarkę sake. Sakura poruszyła butelką, tak, że teraz mogła odwdzięczyć się Potworowi Ukrytej Mgły.
— Marzy ci się trójkącik?
— Nawet nie wiesz jak bardzo — odpowiedział.
— To powoli robi się niesmaczne.
Itachi odchrząknął i upił kolejną czarkę. Przez dłuższy czas zadawali różne pytania: zwyczajne, proste, a czasami sprośne (kiedy butelką rządził Kisame). Sakura zrozumiała, że Itachi jest niezwykle inteligentnym mężczyzną. Udzielał odpowiedzi w dozwolony sposób, lecz potrafił przy tym zachować szczegóły i tajemnice dla siebie. Kisame po jakimś czasie wyszedł znowu zapalić, więc zostali w dwójkę. Powietrze było naelektryzowane, gęste i gorące. Nie była w stanie zliczyć ile Uchiha wypił, jednakże ona stanowczo za dużo.
— Jesteś dosyć skryty — dokończyła ostatnią butelkę piwa.
— Wyznaję zasadę: im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
— Niewiedza jest irytująca.
— W takim razie, skoro Kisame wyszedł, może oświecisz mnie — przysunął się bliżej, siadając obok kobiety. Do jej nozdrzy wbił się alkoholowy zapach pomieszany z miętową pastą do zębów. Nigdy nie znalazła się w tak bliskim położeniu, a czerń tęczówek Uchihy palił jej wnętrze. Obserwował ją, przenikał, ponaglał. — Dlaczego odeszłaś z Konohy? Kto był dla ciebie na tyle ważny, że zdradziłaś wioskę i zdezerterowałaś?
— A dlaczego chcesz to wiedzieć? Przecież wstępując w szeregi organizacji wyrzekłeś się wioski? Powinieneś mnie rozumieć.
— Myślę, że jednak różnimy się od siebie — piękna, męska twarz była stanowczo zbyt blisko jej ust. Próbowała zachowywać resztkę silnej woli, wiedząc, że Itachi ma w zanadrzu moc sharingana. — Człowiek może zdecydować się na taki krok, tylko w przypadku podążenia za czymś, co jest dla niego najważniejsze. Wątpię, by wstąpienie do Akatsuki było dla ciebie spełnieniem marzeń. Z tego co wiem, a wiem bardzo dużo, byłaś ulubienicą Tsunade.
— Mówiłam ci już, że straciłam ważną dla mnie osobę.
— Dezercja Sasuke tak bardzo na ciebie wpłynęła?
Wstrzymała oddech i przygryzła mocno wargę, aby nie krzyknąć. Po chwili poczuła w ustach metaliczny posmak krwi, a następnie dotyk męskiego palca, ścierającego tą krew. Itachi dotykał jej ust, spokojnie przecierając uszkodzone miejsce. Miał delikatną i miękką dłoń. Chciała odwrócić głowę, uciec wzrokiem.
— Jadeit twoich tęczówek jest naprawdę piękny.
Nim się zorientowała Itachi wstał, odłożył czarkę i wyszedł z salonu. Szumiący w jej głowie alkohol powodował senność i nim zdążyła się zorientować, zasnęła na skórzanej kanapie.






Od K: Tadam, rozdział czwarty w końcu ujrzał światło dzienne. Pozostawiam tylko tyle po sobie,  jednak mam pytanie, czy ktoś jeszcze tutaj jest i czy kogoś interesuje ta historia?


7 komentarzy:

  1. U yaaaas! Po pierwsze złapałam zdziwko, jak otworzyłam sobie bloga, bo miałam takie "... ja czytałam ten rozdział? Zgubiłam się" xd
    2. Itachi i Saku są faaajniiii. Podobała mi się ich rozmowa, Kisame to taki oblech, że mnie wszystko boli D:
    Brzydko ze strony Itacza wychodzić w takim momencie i brzydko z Twojej strony, by kończyć rozdział w takim momencie :D
    Ja zawsze jestem, tak, jak Ty zawsze jesteś u mnie i u Kuso ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, aby w tym opowiadaniu Kisame odgrywał rolę przyzwoitki. Z resztą za niedługo trochę o nim będzie :D

      Obiecuję poprawę i to, że w piątek tj. 4.03 będzie dodany rozdział 5 :D Chciałam także ogłosić, że ruszam z kopyta i postaram się publikować regularnie co piątek :)

      Usuń
  2. Hmmmm, Sasuke jest dla Sakury tak ważny, że zaczynam się zastanawiać jak to przeskoczysz. W końcu to dla niego (przez jego stratę) opuściła osadę. Kiedy na pierwszym planie pojawi się Itachi? Co Sasuke zrobi takiego, że nie będzie już go chciała? Już dokonał okropnych rzeczy - odszedł do wroga, zostawił ich i próbował zabić (bo ten epizod z mostem Nieba i Ziemi i pierwsze spotkanie w shippudenie miało miejsce, nie?).

    W ogóle tutaj Itachi jest taki pyskaty, taki inny. Lubię to w nim, uwielbiam zabawę charakterem i kanonem xd
    Aaaaa! I ten tekst o oczach. Itachi, Ty podrywaczu 😏

    Ale nikt nie przebije kisame. On normalnie próbuje zdobyć Itachiemu dziewczynkę do zabawy. Niby rzuca takie niewybredne teksty jakby ją podrywał, ale założę się, że to część większego planu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Kisame jest tutaj zdecydowanie moją ulubioną postacią. Cieszę się, że Tobie nie przeszkadza jego zachowanie i poczucie humoru xD

      Usuń
    2. Kocham go normalnie takiego xD

      Usuń
  3. Kisame jest tutaj genialny XD A tak poza tym to twój humor jest genialny, ale to też ci już nie raz pisałam XD Cieszę się, że opowiadanie jest Itachi x Sakura, bo oni tutaj tak do siebie niesamowicie lgną i pasują... Nie mogę się doczekać, jak poprowadzisz dalej historię i ogólnie interakcję między tą parką <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje poczucie humoru jest bardzo... specyficzne. Ale cieszy mnie fakt, że niektórzy go rozumieją ♥

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥