poniedziałek, 7 marca 2022

Rozdział 5

 
Strach tnie głębiej niż miecze.
— George R.R. Martin, Gra o tron



Otworzyła oczy i ujrzała ciemne tęczówki nad sobą. Dokładnie w tej samej chwili zwymiotowała na podłogę.
— Ja pierdole — szepnął Itachi, poruszył się i pociągnął dziewczynę za sobą. Zanim Sakura się zorientowała stała na korytarzu w ubrudzonym stroju, obok Itachiego. — Jak się nie umie pić, to się nie pije — warknął zdenerwowany.
— Uprzedzałam Kisame...
— Sama ogarniesz się w łazience, czy do tego też będę ci potrzebny?
Zawstydzona spuściła wzrok zielonych tęczówek na podłogę i pchnęła drzwi łazienki. Itachi miał racje, stanowczo za dużo wypiła. Pozbyła się odzienia, a następnie wzięła oczyszczający prysznic w prowizorycznej kabinie. W rzeczywistości to nie była kabina, a zwykły ziemisty brodzik. Woda leciała z bambusowych gałęzi, zapewne odprowadzona była z jeziora.
Wychodząc z pomieszczenia zorientowała się, że obudziła się w swoim futonie, a przecież nie pamiętała drogi do pokoju. Zaskoczona posprzątaną podłogą, skierowała się w stronę pokoju Itachiego. Nigdy jeszcze u niego nie była, mogła się nawet zgubić w labiryncie korytarzy i tuneli. Jednak intuicja prowadziła ją w kierunku południowym, do najdalej położonego pomieszczenia.
— Dlaczego Uchiha... — nie dokończyła zdania, kiedy weszła do jego pokoju. Zauważyła, że był on pusty, a samego właściciela nie znalazła w jego nawet najmniejszych czeluściach.
Z początku zastanawiała się, czy prawidłowo zrobiła, wchodząc do pokoju bez pozwolenia właściciela. Chociaż sama nie chciała, aby Itachi właził bez pukania do jej pokoju, a denerwowała się za każdym razem, gdy tak czynił Kisame, leżąca na niewielkiej komodzie ramka, przykuła jej wzrok. Z chwilowym zawahaniem postanowiła podejść bliżej i przyjrzeć się tajemnicy, którą skrywała. Ramka była stalowa, prosta, bez wyrzeźbionych boków. Pasowała do Itachiego. Drżącymi palcami odwróciła zdjęciem do góry i zdziwiła się, napotykając dość podobne zdjęcie, które znajdowało się również w jej rodzinnym domu.
To było zdjęcie pierwszej drużyny Itachiego.
Sunąc po zakurzonej płaszczyźnie ramki, odnalazła młodego Itachiego. Najmniejszy z obecnych na zdjęciu dzieci. Był uśmiechnięty, miał dołeczki w policzkach i krótsze włosy, zawiązanie w niewielką kitkę. Po przeciwnej stronie zdjęcia stał z założonymi rękami na piersiach, z mysią czupryną, ciemnymi oczami chłopiec. Pośrodku stała niezbyt wysoka dziewczynka, z dwoma, sterczącymi warkoczami. Uśmiechała się pogodnie. Sakura znała kapitana tej drużyny. Yūki Minazuki niejednokrotnie wykonywał misje zwiadowcze dla Tsunade i często to właśnie Sakura odbierała od niego raport. Nigdy nie mówił zbyt wiele, a już na pewno nie o przeszłości. Zazwyczaj wymieniali się spostrzeżeniami odnośnie pogody, Minazuki nauczył ją odczytywać pogodę z gwiazd.
Sakura odłożyła z ostrożnością ramkę, wierzchem do góry. Nie chciała, aby Itachi poczuł się urażony, że sprawdzała jego prywatne rzeczy. W końcu nie powinna spoglądać na to zdjęcie. Chciała się czegoś dowiedzieć o Uchiha, lecz gryzły ją wyrzuty sumienia.
Odkładając ramkę, zauważyła wystający z boku kawałek papieru. Nieumyślnie dotknęła go, a ten opadła na posadzkę. Szybko podniosła go z ziemi i przetarła kurz. Zakaszlała dwukrotnie, ponieważ dym wbił się w jej nozdrza. Zaciekawiona spoglądnęła na kolejne, niewielkie zdjęcie. Dostrzegła Itachiego — był bardzo podobny do Sasuke, lecz zdecydowanie miał dłuższe włosy. Przykładał usta do głowy swej towarzyszki. U jego boku stała szatynka, uśmiechająca się od ucha do ucha. Miała charakterystyczny pieprzyk pod okiem. Ubrana w fioletową sukienkę, a na jej czole znajdował się ochraniacz shinobi.
— Ciekawość to jeszcze nie grzech, ale powinnaś być bardziej ostrożna — pomieszczenie wypełnił stanowczy głos Itachiego. Nie był zły, lecz nieprzyjemnie szorstki. Sakura przygryzła wargę i powoli odwróciła się w stronę mężczyzny, który przyłapał ją na gorącym uczynku.
— Myślałam, że znajdę cię w pokoju, jednak, kiedy tu weszłam nie było nikogo.
— Doprawdy? — zakpił Uchiha i oparł się o framugę drzwi.
— Przepraszam, nie powinnam była.
— Tak, nie powinnaś. Odłóż to co trzymasz i wyjdź. Przywódca wrócił i mamy się u niego zjawić za trzydzieści minut.
Czarny ręcznik opinał jego biodra, ukazując wyrzeźbiony tors. Hebanowe, długie włosy, lepiły się do ciała, a spływające po nim krople drażniły kobietę.
— Możesz mi powiedzieć, co robiłaś w moim pokoju? — rzucił, kiedy zauważył, że Sakura badawczo mu się przygląda.
— No bo ja... ja...
— Zaczynasz się jąkać. To do ciebie nie podobne.
— Dlaczego posprzątałeś mój bałagan?
— Bo puściłabyś kolejnego pawia przy zbieraniu poprzedniego.
Zawstydzona spuściła głowę. Następnie odłożyła ramkę na półkę i wyminęła Itachiego. Czuła się źle i wiedziała, że zmarnowała swoją szansę. Powędrowała więc w kierunku pokoju, aby przygotować się do rozmowy z przywódcą.


*


Niebo było wyjątkowo piękne, a migoczące, niewielkie konstelacje zapierały dech w piersiach. Siedziała na niewielkiej skale, brodząc bosymi stopami w wodzie. Była zimna i orzeźwiająca. Dawała ukojenie, odprężała.
— W końcu cię znalazłem!
Odwróciła głowę i odnalazła w oddali parę błyszczących, bursztynowych oczu. Sasori spokojnie podszedł do niej i zajął miejsce obok. Ściągnął sandały i podwinął nogawki spodni.
— Szukałem cię wszędzie — zaczął spokojnie, zanurzając stopy w wodzie. — Słyszałem, że jutro wyruszacie na misję do Doliny Rzek.
— Podobno mamy coś do załatwienia i dłuższy okres czasu nas nie będzie — odpowiedziała beznamiętnie, wciąż skupiając się na falującej wodzie.
— Brakuje mi misji długoterminowych. Wtedy człowiek nie miał czasu na myślenie. Nie lubię marnować czasu, a do tego bezsensu go tracić na wspomnienia. Jednak widzę, że jesteś jakaś przygnębiona. Czy coś się stało?
— Czasami zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, opuszczając wioskę.
— Niezbyt jestem w stanie ci pomóc. Ja wyrzekłem się swojej przynależności bardzo dawno temu, nim dołączyłem do Akatsuki. Z Suną łączy mnie tylko nienawiść i pochodzenie.
Sakura spojrzała na jego twarz. Patrzył na jezioro. Gdyby nie wypowiedziane przez niego słowa, nie uwierzyłaby, że nie tęskni za domem. Sasori był wciąż dla niej zagadką i nie wiedziała, czy powinna mu się zwierzać. Starała się jednak być ostrożna, więc nie zdradziła lalkarzowi wszystkiego.
— To trochę przykre — powiedziała brodząc stopami w wodzie.
— Dlaczego? Marionetki są moją sztuką, a ona mnie przepełnia. Dzięki nim zapominam o przeszłości i skupiam się na teraźniejszości. Wszyscy, do których żywiłem jakieś uczucia, już nie żyją.
— To nie prawda, że ją nienawidziłeś — wtrąciła Sakura. — Czcigodna Chyio była dla ciebie ważna.
— Ta stara baba całe moje dzieciństwo oszukiwała mnie, że rodzice wrócą.
— Nie miała serca powiedzieć ci, że zginęli — zaprotestowała, podpierając ręce na biodrach.
— Byłem dzieckiem, lecz nie głupim — Sasori uniósł brew, spoglądając na kunoichi. — Zamiast oszukiwać mnie i nieudolnie chronić, powinna skupić się na ważnych dla wioski sprawach. To ona sprawiła, że teraz prędzej mi do maszyny stworzonej jedynie do zabijania, niż człowieka.
— Jesteś okrutny! — Sakura powstała z siadu i stanęła za lalkarzem. — Czcigodna była niezwykłą osobą, która poświęciła się dla dobra swej wioski. Nigdy nie zrozumiesz, przez co przechodziła.
— Na starość opuściła gardę i tyle — wzruszył ramionami, wciąż patrząc daleko za horyzont.
Sakura czuła, że wzbiera w niej złość. Spojrzała na lalkarza wzrokiem pełnym nienawiści. Skumulowała w dłoni czakrę i uderzyła pięścią w stojące obok drzewo. Gruby konar opadł z hukiem na ziemię, powodując delikatne trzęsienie.
— Nie powinnaś się tak unosić. Możesz zdradzić naszą kryjówkę.
— W dupie to mam — fuknęła. — Jesteś żałosny.
Odwróciła się i skierowała w stronę kryjówki. Miała dosyć tego miejsca, członków Akatsuki i tęskniła za wioską. Tam przynajmniej zawsze mogła iść do biblioteki i zająć swe myśli. Nie potrzebowała beznadziejnych rozmów, które tylko podnosiły jej ciśnienie. Zdenerwowała skierowała się na schody, spoglądając raz jeszcze w atramentową powłokę nieboskłonu.
Ciekawe gdzie jesteś i co robisz, Naruto? — pomyślała, wchodząc w głąb siedziby.


*


Konoha była dokładnie taka, jaką pamiętał. Wielkie skaliste wzgórze powitało go już z daleka. Zdążył zaważyć, że wyrzeźbiono na niej nową twarz. Piąta hokage Tsunade Senju obserwowała wszystkich z góry.
Jiraya popatrzył na niego z nieukrywanym rozbawieniem, kiedy Naruto zaczął biec w kierunku wejścia do wioski.
— Poczekaj! — zawołał, starając się przywołać go do porządku. Jednak Uzumaki wydawał się być zbyt podniecony powrotem, by posłuchać swego mistrza. Nim dotarł do bramy zwolnił i upewnił się, że wszystko wokoło wygląda ja dawniej.
— Czołem! — zawołał Kotetsu, machając do niego ręką. — Dobrze, że wróciłeś.
Naruto odwzajemnił gest i razem ze Zboczonym Pustelnikiem, skierował się w stronę siedziby hokage. Wioska Liścia była zatłoczona, taka jaką pamiętał.
— Braciszek Naruto! — usłyszał znajomy, dziecinny głos. Podążył w jego kierunku.
— Konohamaru!
Obserwował jak chłopiec podbiega w jego stronę. Zaskoczony pozwolił mu się przytulić i położył dłoń na jego głowie.
— Chyba urosłeś Konohamaru?
— Nauczyłem się nowej techniki! — zawołał Sarutobi z zadowoleniem. — Chcesz bym ci pokazał?
— Może później — wtrącił Ropuszy Mędrzec. — Musimy wpierw odwiedzić Tsunade.
Naruto pomachał chłopcu i skierował się za swym nauczycielem. Droga do budynku hokage była prosta, cały czas musieli podążać główną drogą. Uzumaki spoglądał naokoło. Wszędzie widział znajome twarze, które uśmiechały się i machały na powitanie. Wziął głęboki wdech i stwierdził, że w końcu powrócił.
Gabinet hokage był zatłoczony. Zapukał i usłyszał charakterystyczny głos, z poleceniem by wszedł do środka. Zauważył siedzącą za biurkiem twarz Piątej Hokage, a obok niej stojącą Shizune. Wkroczył do biura, stając obok Pustelnika.
— Więc wróciliście — Tsunade założyła ręce na biurku.
— Przed chwilą — odpowiedział Jirayia. — Dwadzieścia minut temu przekroczyliśmy granice wioski.
— Rozumiem, że wasz trening przyniósł dobre rezultaty.
— Zdecydowanie jestem silniejszy — Naruto zasalutował hokage, prężąc muskuły. — Teraz już na pewno sprowadzę Sasuke do wioski!
— Nie tak prędko! — Tsunade powstała z miejsca. — Wiele się wydarzyło podczas twojej nieobecności.
Nim zaczęła wyjaśniać, rozległo się pukanie do drzwi. Automatycznie rozkazała wejść i Naruto zauważył Shikamaru w towarzystwie znajomej z Wioski Piasku.
— Naruto? — Nara podniósł rękę i pomachał do przyjaciela. — Widzę, że w końcu wróciłeś.
— Tak. Dobrze wreszcie być w domu. A właściwie, co razem robiliście?
— Jeżeli pamiętasz, to jest Temari.
— Siostra Gaary? — Naruto popatrzył w jej stronę i zauważył na jej policzkach rumieńce. — Czyżbyście razem randkowali?
— Co? Nie! — Shikamaru zaśmiał się niepewnie.
— Przestań się wstydzić Shikamaru. Na pewno ci się podoba!
— Dosyć tego — Tsunade przerwała rozmowę, stojąc między Naruto a Shikamaru. — Może nie wiesz, ale wszyscy z twoich znajomych w akademii zostali chunninami. A teraz Wioska Piasku razem z Wioską Liścia będą przeprowadzać kolejny egzamin.
— Chuninami — wyjąkał Uzumaki, spoglądając w stronę przyjaciela.
— Upierdliwości — odpowiedział, drapiąc się po głowie, jak to zawsze miał w zwyczaju.
— Naruto wróciłeś do wioski, więc dołączysz do nowej drużyny.
— Czy Sakura-chan także została chunninem? — zapytał ożywiony, spoglądając na Tsunade.
— Eeee... powiedzmy, że tak — odpowiedziała szybko.
— Muszę szybko ją znaleźć i zapytać jak było.
— Sakura Haruno obecnie przebywała poza wioską — twarz Tsunade nabrała dziwnej obojętności, a ton głos stał się poważny. — Nie będzie jej dłuższy czas. Ty natomiast masz przygotować się do egzaminu. Możesz odmaszerować do domu, zawołam cię, gdy nadejdzie czas. Natomiast ty Jiraya proszę, abyś chwilę pozostał.
Ropuszy Mędrzec pokiwał głową, a następnie skierował Naruto do wyjścia. Wytłumaczył, że wróci do niego, gdy tylko porozmawia z Tsunade. Uzumaki odwrócił się i wyszedł z gabinetu.
— Nie wierzę, aby Sakura była tak długo poza wioską — powiedział do idącego obok Shikamaru. Razem z Temari kierowali się do centrum miasteczka.
— Nie powinieneś tyle nad tym rozmyślać — Nara poklepał go po ramieniu. — W końcu długo cię nie było. Każdy poszedł swoją ścieżką.
— Niby kilka lat mnie nie było, a czuję jakbym dopiero co wyruszał w podróż — zaśmiał się Naruto —  Pamiętam doskonale, kiedy walczyłem z Gaarą, aby uratować przyjaciół.
— Gaara został kazekage — wtrąciła Temari, uśmiechając się pod nosem.
— Poważnie?! A to ci heca. — Naruto przystanął pod swoim mieszkaniem i z uśmiechem popatrzył na Temari. — Ja też nie mogę zostać w tyle.
— Na pewno ci się uda — Shkiamaru poklepał go po ramieniu i pomachał na pożegnanie. — Wierze w ciebie moja upierdliwości.


*


Zaciemniona kryjówka świeciła nikłym blaskiem świec, umieszczonych na pochodniach po każdej ze stron. Polerował swój miecz, aby odpędzić od siebie demony. Doskonale zdawał sobie sprawę, że powinien jak najszybciej zakończyć to, do czego tak z upragnieniem dąży. Według posiadanych informacji, Itachi wyrusza do Doliny Rzek. Ucieszył go ten fakt, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że powinien go zaatakować, kiedy nie będzie się spodziewał.
Pozostał jeden mały szczegół, który musi wcześniej wykonać.
— Sasuke-kun — drzwi treningowej sali się otworzyły, a do środka weszła czerwonowłosa kobieta.
— Ile razy mam ci powtarzać Karin, że nie wolno przerywać mojego treningu — odpowiedział chłodno, dalej polerując miecz.
— Przecież nie trenujesz — odburknęła i zajęła miejsce na przeciwko. — Od dłuższego czasu czyścisz ten beznadziejny miecz.
Saksuke spojrzał na nią, a czerwień sharingana zaświecił w ciemność. Był wściekły, kiedy ktoś obrażał cenny dla niego miecz Kusanagi. Karin zawsze denerwowała go swoim zachowaniem, lecz teraz przesadziła.
Siedziała na niewielkim drewnianym taborecie. Ubrana była w krótką spódnice i top, który z pewnością prowokacyjnie rozpięła. Jak zawsze przyszła do niego, aby go uwieść.
— Czego chcesz?  — warknął.
— Orochimaru rozkazał nam złapać zbiegłych więźniów. — Powstała z krzesła i zaczęła się zbliżać. Kołysząc biodrami, starała się dostrzec w jego oczach pożądanie. Sasuke pozostał niewzruszony na jej próby i mierzył ją poirytowanym spojrzeniem. Chyba nigdy nie zrozumie kobiet.
— Przecież mógłby wysłać Kabuto, pasujecie do siebie.
— Rozkazał nam razem wyruszyć w pościg.
Sasuke westchnął przeciągle i schował miecz. Zapiął na dłoniach ochraniacze i przepasał się na biodrach fioletowym sznurem.
— W drogę. Im szybciej ich złapiemy, tym szybciej wrócimy — podsumował i wyszedł z siedziby.






Od K: Troszkę pozmieniałam kolejność wydarzeń. Jak widać, Sakura już dawno była po walce z lalkarzem i poznała czcigodną Chyio. A teraz Sasori dziękuje za wspólne przeczytanie rozdziału piątego i już zaprasza na rozdział szósty, oznajmiając, że jesteśmy na półmetku ^. 

4 komentarze:

  1. Ostatnim komentarzem trochę podsumuje całość.

    Nadal zastanawiam się nad motywacją Sakury. Bo raz - rodzina, dwa - Tsunade (pierwsza, którą ją doceniła, zauważyła i dała prawdziwy trening) no i Naruto. Uciekanie przed Kakashim i niechęć do różowy mogę zrozumieć, bo on chuja dla niej zrobił i może mieć do niego żal.
    Już się dowiedziałam, że nie było spotkania drużyny siódmej w kryjówce Orororo, a Naruto dopiero wrócił do wioski. Ale nadal zastanawiam się czy kryło się coś więcej za decyzją odejścia z wioski.

    Hokage i wszyscy nie mówią Naruto, że Sakura zniknęła. Czy mogą coś podejrzewać? Czy uważają, że po prostu zniknęła i nie biorą pod uwagę zdrady?

    Zastanawiam się czy Sasori ma jakieś ukryte motywy. Jest dla mnie strasznie podstępną osobą i przyprowadzenie jej do organizacji oraz zainteresowanie seksualne jej osobą to wszystko, co się w tym kryje?

    Ciekawy jest tu Itachi. Jego dawną miłość i ten niespotykany (dla niego) charakter. Jest intrygujący. Czekam na boom, wzajemnie zainteresowanie 😏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całe opowiadanie zostało już napisane, może znajdą się kosmetyczne poprawki. Mam nadzieję, że nie zawiodę i obiecuję, że wszystko się wyjaśni za niedługo :)

      Usuń
  2. Jest i Naruto... Trochę mi przykro, że wszyscy tak skrywają przed nim prawdę, no ale cóż... Nie chcą go dołować chyba jeszcze bardziej. Karin zaczęła mnie trochę irytować, bo jest strasznie nachalna, wrr. Chcę więcej scenek Itachi x Sakura <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karin jak to ta polska Karynka. Nie odpuści :D
      Spokojnie od siódmego rozdziału ruszamy z nimi :D

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥