niedziela, 28 listopada 2021

Rozdział 3

 

Ciągłe uzewnętrznianie swoich uczuć jest jak żebranie. Wskazuje raczej na desperację niż poczucie godności. Natomiast chłodne wycofanie się, kiedy on przekracza granicę? Postawa pełna godności.
— Sherry Argov, Dlaczego mężczyźni kochają zołzy



Serce Sakury waliło w piersi, jakby chciało uciec zza ciasnej klatki. Przemierzała z Sasorim długi, wąski korytarz, wyłożony drewnianymi klepkami. Ściskała mocno swoją tunikę, denerwując się spotkaniem z członkami tej mrocznej organizacji. Po nieprzespanej i burzliwej nocy, wreszcie zrozumiała, że korzenie Brzasku sięgają dalej niż przypuszczała. Zastanawiała się, czy w razie konieczności, udałoby się jej ocalić Naruto? Obecnie w jej głowie kłębiły się setki myśli.
Zupełnie straciłam kontrolę nad sytuacją — pomyślała, krocząc za lalkarzem. Dotarli do wielkich, szklanych drzwi. Przystanęła i spojrzała w swoje odbicie. Z przerażenia rozwarła swoje jadeitowe oczy. Wyglądała okropnie. Pomimo wczorajszej kąpieli, wciąż miała obolałe ciało, a różowe włosy naelektryzowane falowały w nieładzie.
Oddychaj, pamiętaj, oddychaj — powtarzała sobie w myślach. Ukradkiem spojrzała na stojącego obok lalkarza, a później ujrzała jego dłoń. Na jednym z palców dostrzegła pierścień. Zdobił go napis 玉, gyoku, czyli król.
— Gotowa? — zapytał lakonicznie i otworzył drzwi, nim zdążyła odpowiedzieć. Sala była przejrzysta, wysoka i okrągła. Nad ich głowami znalazło się jezioro, więc główna sala musiała znajdować się pod głębiną zbiornika, w którym wczoraj zażywała kąpiel. Zawstydziła się na myśl o tym, że ktoś mógł ją podglądać.
— Sasori — dobiegł ich męski głos, stanowczy i majestatyczny. — Wreszcie jesteście.
— Wybacz. Niestety niektórzy nie potrafili obudzić się o czasie — spojrzał na Sakurę. — Jednak, chyba nie tylko my przychodzimy ostatni?
— Brakuje Hidana — odpowiedział rudy mężczyzna, który był przywódcą organizacji. — Jednak możemy zacząć i bez niego. Chciałbym na początku powitać nową osobę w naszych szeregach. Sakura Haruno witaj w Akatsuki.
Zdawałoby się, że na jej bladych polikach pojawił się rumieniec, a szybki oddech zdradzi ją przed członkami. Postanowiła opanować drżące ręce i bijące mocniej serce.
— Sasori przeanalizowaliśmy twój wniosek — ciągnął dalej przywódca. — Jednak uważamy, że dla dobra organizacji Sakura zostanie przydzielona do innej drużyny. Jeżeli już mówimy o drużynach, postanowiliśmy, że wprowadzimy korekty. Po ostatnich incydentach związanymi z coraz większym zainteresowaniem ze stron Krajów Pięciu Nacji, będziemy działać w grupach trzyosobowych.
Sakura nie ośmieliła się rozglądać po zebranych w pomieszczeniu. Wstydziła się napotkać czerwone tęczówki sharingana należącego do Itachiego. Niesforne kosmki opadały jej na twarz, pozwalając na ukrycie rumianych polików. Stojący obok lalkarz zdawał się protestować, jakby chciał pozostawić ją przy swoim boku. Rejestrowała wszystkie aspekty wypowiadane przez Akasune.
— Powiedziałem, że dostaniesz inne osoby — przywódca zdawał się być poirytowany — Patrząc na umiejętności, postanowiliśmy, że Itachi i Kisame będą współpracować z Sakurą.
W tamtym momencie zdała sobie sprawę, że jej życie składało się z samych ironicznych zdarzeń. Niewątpliwie starając się wyrzec miłości do Sasuke, ostatecznie kończy w drużynie z jego starszym bratem. W jej głowie zaczęło kłębić się wiele myśli.
— Co przegapiłem? — do pomieszczenia wkroczył siwowłosy, szczupły mężczyzna, z urodą aktora filmowego. Taki bad boy wyciągnięty z hollywoodzkiej produkcji.
— Hidan połączysz siłę z Sasorim i Deidarą. To jest wasza nowa grupa.
— Dlaczego muszę współpracować z tymi dziwakami?
— Mógłbym to samo powiedzieć — odrzekł Sasori, marszcząc brwi. — Wybuchowe kamikadze oraz zombie. Pragnę raz jeszcze podkreślić, że powinienem współpracować z moim przyprowadzonym gościem.
— Sasori koniec tematu. — Przywódca skierował swój wzrok w stronę kunoichi. — A teraz Sakuro, zrzeknij się swojej przynależności do wioski i wstąp w szeregi Akatsuki.
Zrobiła jak jej nakazano. Z głowy ściągnęła wysłużony ochraniacz. Dobyła kunai i jednym, pewnym gestem przekreśliła znak Wioski Liścia. Jeszcze kilka miesięcy temu z całą pewnością oczy zaszkliły się od łez. W tamtym momencie było jej wszystko jedno. Bez wzruszenia znowu założyła ochraniacz. Podnosząc głowę napotkała parę czarnych jak smoła oczu. Były łudząco podobne do tych, które kochała od dziecka.
A więc to jest Itachi Uchiha — pomyślała. Powoli traciła zmysły i gdyby nie kolejna seria zdań wypowiadana przez przywódcę, zapewne wciąż przyglądałaby się Itachiemu. Próbowała wszystkiego, by zapomnieć o bezsensownej miłości, lecz jak widać na próżno, ona ciągle wracała.
— Kisame to jest wasza partnerka, zrozumiałeś?
— Oczywiście, zrozumiałem — odparł mężczyzna, wciąż spoglądając na kunoichi wzrokiem pełnym pożądania.
— Dotknij ją, a poślę cię w zaświaty — wycedził Sasori groźnie, łypiąc na kolegę spode łba.
— Jakieś jeszcze rozkazy? — wtrącił obojętnie Itachi i Sakura pierwszy raz była mu wdzięczna, za zakończenie tej beznadziejnej sprzeczki.
— Możecie się udać do waszych pokoi. Za niedługo przydzielę wam misje.
Sakura obserwowała jak sala powoli pustoszała. Nim się zorientowała została sama. Wkurzony Akasuna wystrzelił pierwszy do swej pracowni, a jej nowi towarzysze z drużyny, zniknęli nie racząc ją nawet słowem. Czuła się w tamtym momencie beznadziejnie. Skierowała się w stronę drzwi, za którymi jej uwagę przykuły schody prowadzące za pewne na zewnątrz. Rozglądając się bacznie, zanotowała, iż nie ma nikogo, więc postanowiła podążyć ich drogą. Na górze schodów skręciła w lewo, potem w prawo i wąską alejką dotarła na sam koniec korytarza. Otworzyła furtkę i znalazła się na niewielkiej polanie, która przypominała jej okolice Konohy. Nim zdążyła się zorientować, dotarła na sam jej skraj, zatrzymując się na klifie.
— To moje miejsce — usłyszała pochmurny, męski głos. Przez całe jej ciało przeszły ciarki i odruchowo podążyła za jego źródłem, napotykając czarne tęczówki. Itachi bacznie ją obserwował.
— Hej — chrząknęła niepewne, karcąc się w myśli. — Nie wiedziałam, że ktoś tutaj może być.
Itachi wciąż przypatrywał się kobiecie. Zdał sobie sprawę, że jest w wieku Sasuke i najprawdopodobniej uczęszczała z nim do akademii. Możliwe, że poznała go o wiele bardziej niż on sam.
Siedział na szczycie klifu i obserwował jezioro. Powoli słońce zaczęło zachodzić, więc mrużył oczy. Gestem pokazał dziewczynie, że może przysiąść się, lecz nie wiedział od czego zacząć rozmowę.
— Będziemy razem w drużynie — szczerze dziękował jej, że przerwała chwilę niezręcznej ciszy. — Liczę na owocną współpracę.
— Dlaczego, ktoś tak delikatny dołączył do takiej organizacji? — powiedział chłodno.
— Nie owijasz w bawełnę? — odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na bezchmurne niebo. — Po prostu obecnie jest to dla mnie najlepsza opcja. Zdezerterowałam z wioski, więc obecnie jestem poszukiwana żywa lub martwa.
— Nie rozumiem, dlaczego uciekłaś?
— Straciłam kogoś, na kim bardzo mi zależało.
Na jej twarz wkradł się smutek. O ironio, siedziała obok brata swojego ukochanego, opowiadając mu o zawodzie miłosnym i bólu, który przez Sasuke przeszła.
Jesteś żałosna Haruno — skarciła się w myślach. Uchiha siedział obok, patrząc w dal zachodzącego słońca. To dziwne, ale w tamtym momencie nie wydawał jej się zimnym kryminalistą, który bez mrugnięcia okiem jest w stanie zabić niewinnych ludzi. Sprawiał wrażenie całkiem innego, niż tego poznanego przez opowieści ludzi z wioski. Pomimo łudzącego wyglądu, zdawał się całkowicie inny niż Sasuke.
— Ból utraty jest okropny, wiem to z autopsji — powiedział oschle, lecz Sakura wyczuła w tym tonie pewnego rodzaju żal. Itachi powstał z siadu i skierował się w stronę wyjścia. — Nie powinnaś długo tu przebywać. Jutro z rana mamy wyruszyć na pierwszą misję.
Obserwowała jak znika za bramką. Zdecydowanie cecha, która łączyła braci to obojętność.

*

Tęgi mężczyzna siedział przy końcu baru. Ledwie trzymał głowę nad kolejną już czarką sake. Czasami odwracał głowę do tyłu, jakby sprawdzając, czy nikt nieproszony przekroczył próg gospody. Na jego czole, lekka warstwa potu lśniła w świetle jarzeniówek.
— Mogę prosić jeszcze jedną? — uniósł do góry porcelanową czarkę.
— Oczywiście — odparła barmanka. — To samo?
Mężczyzna skinął głową, na znak akceptacji, po czym sięgnął do kieszeni po kolejne drobne monety. Wzrokiem raz jeszcze uraczył drzwi, w których teraz stanęła różowowłosa kobieta. Wyglądała dla niego oszałamiająco, zwłaszcza w obcisłej czarnej sukience. Mężczyzna zszedł z wysokiego krzesełka i skierował się w stronę kobiety. Nie zdawał sobie sprawy, że wpadł w pułapkę. Zastawiona oczywiście została przez Akatsuki.
Gdy rano przywódca zdradził im tajemnice pierwszego zadania, Sakura była oburzona. Nie cierpiała, kiedy kobiety traktowało się przedmiotowo, a zwłaszcza jej ciało. Miała siedemnaście lat, była niepełnoletnia i miała zbyt dużo obaw, co do tej misji.
— Zawsze mogę nim nakarmić mojego szkraba — Kisame wskazał na miecz, znajdujący się na jego plecach. — Samehada na pewno jest głodna.
— Nie Kisame — odparł stanowczo Itachi. — Patrząc na to, że najsłabszy punkt naszego celu to kobiety, Sakura będzie idealnym wabikiem. Z resztą ty jesteś za głupi na tego rodzaju misję. Chyba, że Haruno lęka się tej misji?
— Dam sobie radę — warknęła Sakura, spoglądając na przywódcę. Ten tylko skinął głową, a fioletowy rinnegan lśnił w ciemności.
Kunoichi wciąż miała przed oczami jego odcień, a kiedy ich potencjalna ofiara przekroczyła próg kolejnej izby, obezwładniła go jednym ciosem. Starała się panować nad czakrą, by nie roznieść w pył gospody.
— Silna jesteś — Kisame nie krył wrażenia, stając obok kobiety.
— Widzę, że pani Tsunade nie tylko medycznych technik cię nauczyła.
Nie odpowiedziała. Jej wzrok spoczął na znokautowanym mężczyźnie. Nie wiedziała, dlaczego ktoś prosił o pomoc w schwytaniu tego człowieka? Ze wcześniejszych informacji, które uzyskała, przygotowując się do misji, wynikało, że ów mężczyzna nie był ani szpiegiem, ani kryminalistą, ani zbiegłym ninja. Prosty człowiek, bez wpływów, zasięgów, czy kontaktów. Kto mógł prosić o pomoc w jego schwytaniu?
— Nie powinno cię to interesować — z rozmyślań sprowadził ją na ziemię chłodny głos Itachiego. — Wracajmy do kryjówki.
Sakura obserwowała, jak Kisame założył worek na męską głowę, a później związanego przekazał w ręce nieznajomych shinobi. Postanowiła więcej o tym nie myśleć, więc pobiegła za Itachimi, wracając do kryjówki. Aby wykonać zadanie nie musieli przemierzyć wielu kilometrów, dlatego po dwóch godzinach znaleźli się w kryjówce. Uchiha nie odzywał się przez całą podróż, a po powrocie szybko poszedł zdać raport przywódcy.
— Podobno nie interesują go mężczyźni, ale najwidoczniej kobiety także.
Poczuła zapach Kisame, stojącego za jej plecami. Nie wiedziała, dlaczego tak skomentował towarzysza, lecz nie miała prawa wtrącać się w życie Itachiego. Wzruszyła tylko ramionami i skierowała się w stronę własnego pokoju. Po drodze napotkała kilka zakrętów i wąskich korytarzy, jednak starała się trafić jak najszybciej do łóżka. Była zmęczona, ociężała, a w głowie kłębiło jej się tysiąc myśli. Ostatecznie poddała się i odpłynęła w krainę morfeusza.

*

W zaciemnionej komnacie odpływał w krainę nienawiści, starając się wyrzucić wspomnienia ze swojej głowy. Był człowiekiem zbyt mściwym, by odpuścić. Jednak od momentu ich spotkania, zaprzysiągł sobie, że całą swoją uwagę skieruje na samodoskonalenie swojej umiejętności. Sasuke postanowił stać się silny.
Powstał z futonu zaspany i drażliwy. Niewątpliwie zbyt krótki odpoczynek przyczynił się do złego samopoczucia.
— Wstałeś już Sasuke? — do pomieszczenia wkradła się Karin.
— Czego chcesz ode mnie? — warknął w odpowiedzi, wkładając do pochwy miecz Kusanagi. — Chyba życie ci nie miłe.
— Przygotowałam śniadanie, może zechcesz dołączyć?
— Nie powinnaś wchodzić do mojej sypialni bez zgody.
Nie raczył ją spojrzeniem, nie zaszczycił gestem. Postanowił kolejny raz pozostawić samą sobie. Zabrał się do wyjścia i skierował w stronę sali treningowej. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nawet najmniejsza rzecz, może odwieść go od jedynego marzenia. Nie mógł do tego dopuścić. Jedynym sensem jego życia było wyeliminowanie Itachiego własnymi rękoma. Tylko tak może pomścić klan. Taką ścieżkę obrał.
— Sasuke-kun! — W sali natknął się na Orochimaru, który zajmował jeden ze skórzanych foteli. Był jak zawsze odrażający i obrzydliwy.
— Naucz mnie nowej techniki Orochimaru.
Tak mijały tygodnie, miesiące, kwartały. Sasuke skupiony był tylko na swoim marzeniu, odrzucał potrzeby innych ludzi, znajdujących się w jego otoczeniu. Zawsze zimny, chłodny i obojętny, stawał się idealnym wyobrażeniem wojownika, cieszącym się powodzeniem u płci przeciwnej. Czasami śmieszyło kilku towarzyszy Orochimaru, zachowanie kobiet w towarzystwie Sasuke, a jeszcze bardziej jego brak zainteresowania. Pomimo ich zaczepek, Uchiha ignorował wypowiedziane słowa.
— Przecież nie możesz ciągle odpychać tych kobiet — mówił jeden z podwładnych Orochimaru. — Jesteśmy młodzi, powinniśmy korzystać.
— Suigetsu, przestań zawracać mi głowę — skarcił go Uchiha, obdarzając spojrzeniem czerwonego sharingana.
— Przecież mówiłeś o odrodzeniu klanu, a do tego potrzebujesz kobiety. Może weź sobie taką Karin, nie jest najgorsza, przecież możesz poprosić by chwile się nie odzywała. Zrobisz swoją robotę i po sprawie.
Sasuke wciąż przyglądał mu się z niedowierzaniem. Starał się pojąć, dlaczego ktoś taki jak Suigetsu wypowiada tak absurdalne rzeczy? Uchiha wiedział, że do odrodzenia klanu potrzebuję kobiety, już dawno wybrał najlepszą kandydatkę, lecz obecnie najważniejszym powodem jego życia była zemsta. Nie chciał rozpraszać się pobocznymi błahostkami, które finalnie odciągnęłyby od obranego życiowego celu.
— Jesteś idiotą — skomentował i skierował się znów w stronę sali treningowej.

*

Ranek wstał blady i mglisty. Studiując swoje notatki, starała się zapamiętać nowe receptury. Zdezorientowana usłyszała pukanie do drzwi. Nie zdążyła zaprosić nieproszonego gościa do pomieszczenia, gdy zauważyła posturę lalkarza, przechodzącego próg pomieszczenia.
— Słyszałem, że poradziłaś sobie z wczorajszym natrętem.
— Plotki szybko się tutaj rozchodzą — odpowiedziała, wzruszając ramionami.
— Jak zawsze w tak małej organizacji.
Sasori spoczął obok kobiety, a do jej nozdrzy dotarł subtelny, drewniany zapach. Zapewne wcześniej Akasuna zajmował się swoimi marionetkami. Spoglądnęła na jego dłonie, na których gdzieniegdzie zauważyła zadrapania, zapewne po drzazgach i drewnie. Zastanawiała się, dlaczego jest dla niej miły i wyrozumiały? Dlaczego uratował jej życie?
— Chyba coś cię dręczy? — zaczął bawiąc się kosmykiem jej włosów. Obracał go sprawnie i nawijał na palec.
— Przecież nie cierpisz marnować swój czas — odrzekła poważnie.
— Kto powiedział, że go zmarnuje?
Obserwowała jak Sasori wodzi wzrokiem za jej sylwetką, kiedy powstała z miejsca i skierowała do wyjścia. Jego twarz była spokojna, lecz kątem oka zdołała dostrzec niewielki uśmiech. Wypierała możliwość, jaką byłby flirt z lalkarzem. Zapewne chciał ją podpuścić i zobaczyć, czy mu zaufa. Postanowiła zagrać w tą grę, stając się miłą i czułą koleżanką.
— Mówiłeś Sasori, że trzymając się blisko Itachego, dowiem się coś więcej o Sasuke — zaczęła powoli, melodyjnym głosem, zamykając drzwi pokoju. — Jednak on trzyma mnie na dystans. Nie mogę się do niego zbliżyć.
— Uchiha jest typem introwertyka — odpowiedział. — Musisz bardziej go poznać, by coś od niego wyciągnąć. O ile się uda. Nawet sam przywódca nie wie o nim wszystkiego.
Rozważała każde słowo wypowiedziane przez mężczyznę. Wszystko w tej organizacji było dla niej nowe. Brzask był jak nieodkryty ląd, szlak, droga. Zdawała sobie sprawę, że powinna bardziej poznać Itachiego, lecz czy ta bliskość nie będzie zbyt kosztowna? Nie chciała znowu przechodzić przez to cierpienie. Bo każda chwila spędzona z Itachim przypominała jej czas u boku Sasuke. A po nich przychodziła depresja.
— Przywódca wzywa — Sasori wyminął kobietę przy drzwiach. — Dostaliśmy zlecenie i nie będzie mnie jakiś czas w tej kryjówce. Mam nadzieje, że dotrzesz do celu medyczna ninja. 




Od K:  Publikuję rozdział trzeci, aby chociaż ruszyć z tym opowiadaniem. Całość będzie krótka, planuję dziesięć rozdziałów i epilog. Pochwale się sukcesem: kończę spisywać ostatnie rozdziały. A teraz proszę o informację, kto tutaj jest i chciałby przeczytać całą historię? ^.



6 komentarzy:

  1. Lekki i przyjemny rozdział 😊 A chcialam zapoznać się z nową historią i pokazuje mi, że blog usunięty! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! <3

      Przyznam, że myślałam, że już nikt tutaj nie zagląda, a opowiadanie jest niewypałem. Na szczęście mam spisane wszystkie rozdziały, wraz z epilogiem, wiec nie chcę go pozostawić.

      Co do reklamy, zapomniałam sunąć, a nowy projekt może kiedyś powróci, jeżeli nie na bloggerze może na wattpadzie, nad którym się zastanawiam :)

      Usuń
  2. No nie mogę, nawet Saskowi próbują wcisnąć kobitę. Tu każdy myśli o ruchansku xD

    Sasori się interesuje Saku? Czy on nadal jest lalką? Bo chyba mi to umknęło xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym opowiadaniu postanowiłam, że Sasori jest człowiekiem, jednak skupia się przede wszystkich na swoich marionetkach ^.^

      Usuń
  3. Ja zaglądam i zdecydowanie chcę więcej rozdziałów! Wychodzi na to, że jeszcze tylko cztery (na stan dzisiejszy) i cała historia będzie dla mnie jasna <3 Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Co do rozdziału... Oni jeszcze wiele o Itachi'm nie wiedzą! I nie wiedzą, że zainteresuje się Sakurą!
    Cieszy mnie ta myśl!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się w napięciu trzymać do końca. Jednak w ostatnich rozdziałach będzie się działo i to wiele ^.

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥